Ej, ej, ej
Opowiedziana historia wydarzyła się naprawdę
Pan Dionizy, Pan Dionizy
Ej, ej, Pan Dionizy, Pan Dionizy (oh, oh, oh, oh)
Znów to mnie musiało spotkać, bez tego nie byłoby Piotrka i overthinkingu
Który przegrzewa mi banię, mam manię na fotach, smutnawe obok tych budynków
Czerwona cegła, dobrze pamiętam, kiedy duchy stały na balkonie w kamienicy
Patrząc pustym wzrokiem w oddal, bo cokolwiek się przestało liczyć
Dla nich, tylko dykta, nic do szamy, powrót, vixa
Jeden umarł w kącie, zero smutku, przecież ktoś skorzysta
Weźmie drobne, zerwie łachy, szybki transfer i do flachy
Jebnąć dobrze to potrafi, zgoń tę pościel, zaraz za tym
Zabrali marzenia, nie mają imion, idą pokracznie przez samotne limbo jak widmo
Nie szukają wyjścia, od samego początku wiedzą, że już nigdy nie wyjdą
Dożywocie na prośbę, by zostać własnym więźniem
Na wejście dostaniesz ofertę, w niej klucz oraz pętlę, eh
Zapisuję te obrazy w głowie polaroidem
Jak tu wrócę, będę pamiętać tę siną mordę
Gdy o ósmej tańczył obłąkanym krokiem na ulicy
Krzycząc jak nas bardzo nienawidzi, typie, Pan Dionizy
Pan Dionizy, Pan Dionizy krzyczał jak nas nienawidzi
Krzyczał jak się nami brzydzi i się wstydzi tego kraju
Pan Dionizy, Pan Dionizy, zawieźli go do kostnicy
Bo miał dosyć siebie tak bardzo, że odjebał go nałóg
Pan Dionizy, Pan Dionizy krzyczał jak nas nienawidzi
Krzyczał jak się nami brzydzi i się wstydzi tego kraju
Pan Dionizy, Pan Dionizy, zawieźli go do kostnicy
Bo miał dosyć siebie tak bardzo, że odjebał go nałóg
Grają w rosyjską ruletkę, znaczy butelkę, powiedz, to pokój się kręci, czy ona?
Pozostał im jeden nabój i każdy z nich chętny na shota, żeby dobić zgona
I upaść na dechy po przegranej bitwie, tyle dziur w głowie samo nie zniknie
Trzeba to będzie zakleić jak zmartwychwstanie, a rano na klina mu styknie
Amunicję kitra przed bejami, żeby walczyć
Kto wypije, a kto nie, obrzydliwy warszawski walczyk
Szczury na chacie, sznyty na papie, sam nie wie, po co się, kurwa, urodził
Dziary więzienne, ale te starsze, po oczach widać - wspomina wyroki
Nie wiń go za to, bo miał całe życie straszny hardcore, typie
Jego stary jak miał zły dzień, wiązał go o kaloryfer
I przypalał, niby taka forma kary w jego mniemaniu (co jest, kurwa?)
Dionizy wyrósł pusty, bez perspektyw i umiaru
Osiem lat miałem, zostało we mnie, jakbyś mi wlał cudzą krew
Po wyprowadzce mam album tragedii, która skrzywiłaby ci brew
Podobno wykręcił się od alko, czy tam przez jakiś wypadek
Schodzę z klatówy i stoi ten zombie, i wciąż na mnie patrzy, kurwa... Kurwa, przypadek?
Pan Dionizy, Pan Dionizy krzyczał jak nas nienawidzi
Krzyczał jak się nami brzydzi i się wstydzi tego kraju
Pan Dionizy, Pan Dionizy, zawieźli go do kostnicy
Bo miał dosyć siebie tak bardzo, że odjebał go nałóg
Pan Dionizy, Pan Dionizy krzyczał jak nas nienawidzi
Krzyczał jak się nami brzydzi i się wstydzi tego kraju
Pan Dionizy, Pan Dionizy, zawieźli go do kostnicy
Bo miał dosyć siebie tak bardzo, że odjebał go nałóg
Поcмотреть все песни артиста