Chcę być tak wesoły jak ty, chcę być tak zdrowy jak ty Chciałbym tyle szczęścia co na naszych zdjęciach Problemy z głowy jak ty, dzisiaj nikt tego nie robi jak ty Czasem wrzucam story jak ty, chciałbym się poczuć przez chwilę jak ty Czasem myślę, że żyję jak ty, a ty tak bardzo nie chcesz być jak ja Znów gdzieś mnie upychasz po szafkach Boisz się co by się stało gdyby ona kiedyś mnie w końcu znalazła Nauczyłeś się ignorować mnie kiedy zacząłeś tak jeździć po miastach Ale ja wiem jaka jest prawda, miałeś mnie ciągle na barkach I może nikt tego nigdy nie widział ale Zawsze nieświadomie pakowałeś do plecaczka Może to dzięki tobie tu jesteśmy Ale to dzięki mnie wstajemy każdego poranka I może powinienem być ci wdzięczny A może powoli zabija mnie ta sytuacja Że w naszym życiu raz ty, raz ja, u ciebie ciągle dobra passa Ale to ja muszę pamiętać o tym, że wujek nie żyje Że drugi wyjebał z domu z dnia na dzień i zostawił całą rodzinę Że rodzice raczej nie wrócą do siebie choć pewnie pozostał sentyment Że tata też tęskni za synem, że mama ma znów drugą tyrę I wiem że to ja muszę nosić to po to żebyś ty mógł powoli ponieść nas na szczyt Dalej nie umiesz w ryj spojrzeć Kłopotom i może dlatego ja jestem odważny Wiem że potrafię też śmiać się ty Potrafisz płakać lecz nigdy nie dałeś nam szansy I dlatego nie jestem jak każdy Dlatego jest więcej niż jeden Patryk Chciałbym tylko żyć lecz coś mi zabiera tlen Garść stabilizacji gdy oślepia mnie stres Którędy wyjść to trudny wybór już za dużo syfu Robię co uważam za dobre, tak walczę o tytuł Chciałbym tylko żyć lecz coś mi zabiera tlen Garść stabilizacji gdy oślepia mnie stres Którędy wyjść to trudny wybór już za dużo syfu Robię co uważam za dobre, tak walczę o tytuł Chcę być tak wrażliwy jak ty, mieć tyle empatii co ty Chcę z emocjami sobie radzić jak ty, wiem że ciągle nie daje ci żyć Zawsze na ciebie spychałem syf Zostawiałem w domu cię gdy chciałem wyjść Próbowałem ćwiczyć i palić i pić Wciskałem nam kit tak długo, że sami zaczęliśmy kurwa nim być I wiem że często udaję, że nie istniejesz ale bez ciebie Zazwyczaj wszystko wokół co było ze mną gdzieś przejebałem to trudne Ile razy jeszcze będę zastanawiał się kogo zobaczę w lustrze? Chcesz się dowiedzieć co to sukces, a ja nabijam lufę aż usnę Bo czasami bez nich już nie mogę spać Za często musiałem zakładać ten syf na prawdziwą twarz Zastanawiamy się oboje Który to ja i któremu z nas moje ciało pozwoli dziś grać Jesteśmy jednym i drugim tym lepszym tym głupim oboje musimy to pchać Wybacz, że trzymam w szufladzie cię Częściej niż słucham co do mnie mówisz To pewnie ze strachu przed tym Że przejmiesz kontrolę i nigdy nie wrócisz Zawsze się bałem emocji dlatego jesteś potrzebny mi kurwa jak nic Jestem raperem Ty jesteś dzieciakiem co rzuca za trzy, zawsze musiało tak być Chciałbym tylko żyć lecz coś mi zabiera tlen Garść stabilizacji gdy oślepia mnie stres Którędy wyjść to trudny wybór już za dużo syfu Robię co uważam za dobre, tak walczę o tytuł Chciałbym tylko żyć lecz coś mi zabiera tlen Garść stabilizacji gdy oślepia mnie stres Którędy wyjść to trudny wybór już za dużo syfu Robię co uważam za dobre, tak walczę o tytuł