Odwracam się przodem do nicości Zjedzony w całości przez lęk wysokości Oddalasz mnie, opuszczam ten pościg W bezwzględnej nagości, aż do szpiku kości Słyszałem krzyk to był ten czas, czas wielkich nowości To ogłosiłem przez głośnik A, sam kręcę się wokół ich braw To do nich ciągnie w większości Dlatego wolę tu zostać sam I nie zaglądaj mi do ran, to nie proste jest jak grass To nie koniec, chociaż chciałby nie jeden, żebym miał utrapienie Kiedy siedzę tu z Jack'iem, byłeś tu Czy tu będziesz, czy zrozumiesz tę wiedzę Noce dostrzeżesz, gdy obrócisz się do nicości Jak sam sobie w twarz spojrzysz (w twarz spojrzysz) Obrócisz się do nicości (się do nicości) Odwracam się przodem do nicości Zjedzony w całości przez lęk wysokości Oddalasz mnie, opuszczam ten pościg W bezwzględnej nagości, aż do szpiku kości Nie miałem szans, to chyba fakt Nie mam już wątpliwości, każdy krok do przeszłości Jakbym w miejscu stał zbyt długi czas Dlatego wolę tu zostać sam I nie zaglądaj mi do ran, to niezdrowe jest jak ja Póki co odpychał strach mnie od tego Nie mam w sumie więcej rad, to jedyna którą mam Staje już na krańcu złap mnie jak nie to (nie to) Spadnę jak ostatni liść (ostatni liść) Znajdziesz mnie gdzieś tam, gdzie nikt (tam, gdzie nikt) Zwyczajnie by nie chciał być (nie chciał być) Zwyczajnie nie czuję nic Odwracam się przodem do nicości Zjedzony w całości przez lęk wysokości Oddalasz mnie, opuszczam ten pościg W bezwzględnej nagości, aż do szpiku kości