Ej U nas na pierwszych numerach już nie było obciachu Na zmartwienia, gorzkie żale to paliło się brachu Wtedy chciałem się ożenić z tą dziewczyną z plakatu Nic nie smakowało młoda jak to wino na dachu Stęskniłem się za błogostanem prochów na sen Bo ostatnio już zasypiam dzięki Bogu, okej Nie odrzucam nałogowo telefonów już też Chodź jak dzwonią o reklamy jestem znowu na nie, he Odkurzymy w szafce Lego Porażki i sukcesy niech jak dawniej cieszą Nie śpieszy mi się brachu by się kłaść pod ziemią A jakby się coś działo no to mam telefon Czuję w ustach stres, miało nam się udać, ale Bóg tam wie Czułem głód jak pies, prawie z Lucyferem byłem już na cześć Czuję w ustach stres, miało nam się udać, ale Bóg tam wie Czułem głód jak pies, prawie z Lucyferem byłem już na cześć Same zmartwienia Same zmartwienia Wow, za dużo zmartwień nad ranem Pamiętam tego dzieciaka z pierwszego tracku z Kubanem Szukałem wyjścia w Pac-Manie, teraz tak szukam lekarek Kończę nagranie i dalej, bo mam spotkanie w Różanej, ojej Lecą lata, lecą kroplę potu, kapią z czoła jak Har-Magedon A ja ze świecą nie wiem, czego ciągle tak szukam (Ha!) To nie Hanuka Atak paniki, a najlepszą obroną jest znów zamknąć powieki I nie dać się wybudzić ze snu, tak jakoś leci Co mnie tak znowu kuje w sercu Kiedyś największy problem to była puszka Pringlessów (O...) Kto ma aż taką wąską łapę? Pan to ten pomazany raper? Ta Sam sobie zbudowałem karcer Albo wstawiłem pranie jak chusteczka była w pralce, jo Czuję w ustach stres, miało nam się udać, ale Bóg tam wie Czułem głód jak pies, prawie z Lucyferem byłem już na cześć Czuję w ustach stres, miało nam się udać, ale Bóg tam wie Czułem głód jak pies, prawie z Lucyferem byłem już na cześć Same zmartwienia Same zmartwienia Same zmartwienia Same zmartwienia Same zmartwienia