Ateny drżały już oddechem ulic rozpalonych, Gorącem słońca tysiącletnich wacht, Gdy zapatrzony w srebro masztów wiosną otulonych Z Marina Kalamaki nasz wypływał jacht. I kiedy dziób z pucharu morza pijąc pierwszą falę W jej smaku wyczuł, że rejs nie jest snem, Wznieśliśmy szkła i każdy dbał, by w tym radości szkwale Niejeden raz kielichy mogły błysnąć dnem. Ref. Śpią na Cykladach zatoczki wśród skał. Gdybyś obudzić je chciał, Niech rybaka łuską lśniąca łódź Gdzieś pośród głazów, co wrogiem twych burt, Wskaże bezpieczny ci nurt. W jej kilwater jacht bez trwogi rzuć. Tuż pod urwiska kamiennym zboczem Kotwica sięgnie dna, Kryjąc się w barwnym tle podwodnych szat. Znam na Cykladach zatoczkę wśród skał, Wiatr na buzuki w niej grał, A dokoła trwał antyczny świat. W zacisznych portach małe knajpki gości wciąż spragnione Schodziły do nas aż na plaży piach, Kusiły swoich wdzięków wonią wielce ucieszone, Gdy keją z gitarami pod ich szliśmy dach. Z południa powiał ciepły wiatr i wracać wypadało, Już zmierzchu kres nad morzem chylił skroń. Za nami mrowie greckich wysp w zarysie chmur topniało, Wezwaniem takielunku podążyła dłoń