Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej W mroku na przystanku wsiadam W tłumie zapomnianych dłoni. Razem z deszczem na mnie spada Sen wyśniony, wymarzony. Znowu wieczór, powrót z pracy, W szybie cień zmęczonej twarzy I latarni światła spacer. Chcę inaczej żyć, inaczej... Móc nie słuchać cudzych rad, Byle w uszach szeptał wiatr. Z wędrującą falą gnać byle dalej. Nie żegnając starych dróg, W żaglach sen odnaleźć mógł, Aż po brzegu zawołanie: Byle dalej! Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej Zakołysał się autobus, Na pustkowiu drzwi otwarte, Może złapię w kroplach deszczu, Chwycę prawdę, że odnajdę. W nocy sny wzburzone biją W odchodzących burty kutrów, Ku wzburzonym pędząc wichrom Może miną świat mych smutków. Móc nie słuchać cudzych rad, Byle w uszach szeptał wiatr. Z wędrującą falą gnać byle dalej. Nie żegnając starych dróg, W żaglach sen odnaleźć mógł, Aż po brzegu zawołanie: Byle dalej! Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej