Te ulice są brudne Pchają towar hurtem Ziomki czasem sobie sprawy nie zdają A już stają już poza rachunkiem Ale morda na kłódkę Depresja i gouda na kufle Kiedyś zrozumiałem, że można tak umrzeć A nie chciałem tak umrzeć W życiu widziałem piekło, widziałem też pokaz Vetements Żyłem se na blokach, zarobiłem hajs na topach Wszystko do bonga poszło Zajebałem kompakt z Empik Zajebałem pączka z Tesco Bo gdy jako dzieciak w sklepach brałem coś do ręki Mama mówiła zostaw dziecko' Przepraszam mamo, ja chce wszystko Przepraszam mamo, ja chce siano Gdy odbierałaś mnie z komendy mówiłem Ci przepraszam mamo Dzisiaj nie musisz się o nic martwić Chociaż przez stres i bezsenność czasem wyglądam jak wampir Dalej lepiej że muzyka, a nie kratki Dobrze że se tylko jaram spliffa, a nie jakieś wynalazki Bo nie mają już zębów, ci ziomale z jednej ławki I nie mają już nerwów na nich matki, bo Te ulice są brudne Pchają towar hurtem Ziomki czasem sobie sprawy nie zdają A już stają już poza rachunkiem Ale morda na kłódkę Depresja i gouda na kufle Kiedyś zrozumiałem, że można tak umrzeć A nie chciałem tak umrzeć Drukowanie w toku, no bo lubię robić papier Trasa mi pozwala aktualizować szafę Dźwigam dużo większy ciężar, niż to twoje sto na klatę Więc nie szukaj podobieństwa, tylko Miszel to jest traper [?], róbcie przejście idzie traper I piecze chleb i się podzieli z jego bratem Pik, pik, pik, nie oczekuj na wypłatę, żyję rapem Z moich tantiem, zaraz wybuduję chatę Sam ułożę swoje puzzle, sos leci w detalu i w hurcie Wybuduję pomnik, zanim umrę My u Wilka z burkiem, kundle Węszą, żeby zamknąć cię wkrótce Te ulice są brudne Pchają towar hurtem Ziomki czasem sobie sprawy nie zdają A już stają już poza rachunkiem Ale morda na kłódkę Depresja i gouda na kufle Kiedyś zrozumiałem, że można tak umrzeć A nie chciałem tak umrzeć