Co mam bracie ci powiedzieć wystarczy wyjrzeć przez okno Z powietrza ludzie mokną albo świeci jak stroboskop Nie dostrzegasz małych rzeczy, biegniesz i masz wyjebane Ludzie tak jak śmieci z popiołem lecą i amen Ty masz kase, zawsze szame i kochanego tate A prujesz do kolegi którego tato jest katem Elo, podejdź i zatrzymaj się tutaj na chwile, ziomek Szanujesz swojego kolegę czy lubisz jego kabone, ole Na dachu stanął ziomek, chemia wykręca korki Na głowę święcona wode, nieboszczyki, czarne worki Weź zatrzymaj się na chwile, lata lecą, życie płynie Co zrobiłeś by się odbić i pomóc swojej rodzinie Weź zatrzymaj się brat Bo kończy się już świat Mam dosyć, idę dalej Tu gdzie ludzie ciągle mokną Biegniesz nie widzisz nas Drzewo przewraca las Ziomek nie oszalej Bo się zgasisz jak stroboskop Chciałbym opowiedzieć ci tu wiele, ale nie dam rady No bo dotrzymam słowo, z parapetu lecą ptaki Znali się dzieciaki przecież, nawet pili pierwsze wino Pierwszy proszek mocno trzese, pierwsze loty przed policją Zatrzymaj się tu na chwile, jesteś warty co ma chara Wczoraj obiecałeś będziesz by dzisiaj wszystko poskładać Ludzie biegną tak jak harty, piana z pyska i bajlando Pod butami leżysz marny, liczy chemia, seks i banknot Popalone styki wchodzę i dziele ostatnią kromką Ludzie biegną po betonie, biegną konie, padam mocno Już nie widzisz tu że leże, nawet łez matuli swojej Znów przechodzisz obojętnie, samobóje polska, ole Przez okno zagląda ziomek i nie widzi tu że płaczesz Oni widzą to że toniesz, krople lecą na parapet Dziś za Ciebie mówie pacierz, weź zatrzymaj się na chwile Posłuchaj co chce powiedzieć, mówię złe to niech zamilknę Weź zatrzymaj się brat Bo kończy się już świat Mam dosyć, idę dalej Tu gdzie ludzie ciągle mokną Biegniesz nie widzisz nas Drzewo przewraca las ZIomek nie oszalej Bo się zgasisz jak stroboskop