Kiedyś o świcie, wspólnym spacerem Gdzieś na polanie, a może w lesie Pośród błękitnych chmur i paproci To było lato lub wczesna jesień Skleciłaś bukiet z lilii i chabrów Siadłaś na trawie albo na drzewie Chwilę patrzyłaś mi prosto w oczy Co było dalej niestety nie wiem Teraz, gdy mija kolejna lato I nie myślimy o sobie czule Mamy przy sobie już inne dłonie Tak, jakby nas nie było w ogóle