Ze snu wyrwał mnie wrzask Chichoty prosto z dna Ławica strzyg wyważa drzwi Wyszłam ale obiecuję wrócić Nim się skurczy świat Co tchu przez kocie łby Tłum zjaw pędzi na szczyt Lepiąc dom z potu i krwi Idę ale obiecuję wrócić Nim się skurczy świat W piesi zastyga dech Tłum dusz na strzępy rwie Nie pytaj skąd w nich ten gniew Wracam ale czy jest dokąd Zaraz zniknie świat Gdy przedostanę się Przez piekieł wszystkie drzwi Poduszce zwierzą się Zmęczonych oczu łzy Ze zjaw koszmarów co Ziszczają się co noc Śmierć w twej sypialni śpi O gościnę cię nie zapyta