To jest trudno, cholera, a tak bardzo chce się! Tak wciąż się śnią po nocy tomy w koźlej skórze A w tomach wierszy gęsto jak drzewinek w lesie A na tomach nazwisko złocone i duże Tak by sobie w „Kuźnicy", tak by w „Odrodzeniu" Kott by się pierwszy kłaniał, Wyka by się łasił… „Parnas, panie, przekażmy, panie, pokoleniu…" A tak – czytaj w niedzielę, psiakrew, pannie Kasi. A tu chce się na Olimp, na półki księgarni Pod strzechy i na łamy, a nie wciąż do kosza. O, gdyby tak przyjęli marksiści mocarni! Gdyby wiersz mój… chociażby… na ustach Ładosza… Tymczasem wciąż nie idzie (Idzie, lecz pod placki) I wciąż z ogniem w policzkach starannie wertuję Odpowiedzi wpatrzonej w własny nos redakcji: „Dobre, ale nie dla nas" No, pewnie! wy…. zbóje!