Siedział król, świat gniótł, Patrzył i oceniał, Wskazywał, Mierzył, milczał, Lekko skinął Głową w dół. A zaszyty pachoł Go wachlował, Spod zada kozła Powietrza mu nabierał. Podał dłoń Uprzednio ją odcinając. By godzić nią w tłumy, By święcić ich strachem, Zaganiać jak bydło Bez celu tam i z powrotem, By rozpruć ich porządek, By ciągnąć za sznury Na dzwonnicach piekła Czy tam raju. Trzecia dłoń, Sina, drętwa, chłodna.