Żyłem tutaj w biedzie, żyłem tu jak król (żyłem tu jak król) I przeżyłem wielkie szczęście, straszny ból (straszny ból) Przeleciało mi przez palce, poszło w chuj (poszło w chuj) Szybko tu przeżyłem mego życia pół (mego życia pół) Żyłem tutaj w biedzie, żyłem tu jak król (żyłem tu jak król) I przeżyłem wielkie szczęście, straszny ból (straszny ból) Przeleciało mi przez palce, poszło w chuj (poszło w chuj) Szybko tu przeżyłem mego życia pół (mego życia pół) Nie cytuję klasyków One są i słodko śpią na strychu Nie przez pryzmat plików Robię ten kawałek dla rapu miłośników I nie jestem na cyku Czy też na jakimś cyklu Mam za sobą czas I już nie tak łatwo oszukać mnie byku Nie po trupach do celu Mój przyjacielu jak tak robisz to stój Czas zapierdala Ma rodzina mnie wspiera, za to kocham ją w chuj I nie mów mi o życiu, bo przeżyłem już trochę, więcej niż pół Żyłem tutaj w biedzie I żyłem bracie tutaj jak król Nie przeliczysz tego w sos Kiedy zdrowie da ci dobrze w kość I wtedy jak na złość Nie pomoże Ci nawet złamany grosz Nie nastawiam się na ilość Bo znam ludzi których łączy miłość I są szczęśliwi nawet kiedy jadą Zjebanym Fiatem Stilo Żyłem tutaj w biedzie, żyłem tu jak król (żyłem tu jak król) I przeżyłem wielkie szczęście, straszny ból (straszny ból) Przeleciało mi przez palce, poszło w chuj (poszło w chuj) Szybko tu przeżyłem mego życia pół (mego życia pół) Żyłem tutaj w biedzie, żyłem tu jak król (żyłem tu jak król) I przeżyłem wielkie szczęście, straszny ból (straszny ból) Przeleciało mi przez palce, poszło w chuj (poszło w chuj) Szybko tu przeżyłem mego życia pół (mego życia pół) I znów po ciężkiej nocy budzi mnie świt (budzi mnie świt) Dziś mam kilka ważniejszych spraw niż kwit (kilka ważniejszych spraw niż kwit) Łapie się coraz częściej, że liczę dni (że liczę dni) I żałuje, że napsułem tyle krwi (napsułem tyle krwi) Jako młody dzieciak okradałem bliskich (okradałem bliskich) Z miłości, nadziei, ale już po wszystkim (ale już po wszystkim) Dziś wychodząc z domu staje na stary próg (staje na stary próg) I idę z buta do ojca na grób (do ojca na grób) Tak szybko przeżyłem już życia pół (już życia pół) Już wkrótce zobaczę Cię tato znów (zobaczę Cię tato znów) I nie pękam choć bardzo cienki jest lód (bardzo cienki jest lód) Bo dziś pachnie dla mnie nawet najgorszy smród (nawet najgorszy smród) Mojej mamy już nigdy nie nazwę "starą" (starą) A kłamcy nie będą już dla mnie parą (już dla mnie parą) Najwyższy czas wyłożyć karty na stół (karty na stół) Bo w najlepszym przypadku mojego życia jest pół (mojego życia jest pół) Nie po trupach do celu, bo nie ugrasz tak nic (bo nie ugrasz tak nic) Lepiej mój przyjacielu powolutku na szczyt (powolutku na szczyt) A zwykła szczerość to nie żaden wstyd (to nie żaden wstyd) Chyba, że wolisz życie przejechać w kit (przejechać w kit) ♪ Qubi-bi-bi-bi-bi