To X dwa boys, yup Kiedy byłem małym chłopcem Dwadzieścia lat, a może mniej Wsiadłem se w autobus nocny Po tym jak mi minął dzień - mój warszawski dzień Byłem na wczasach Nie chciałem powiedzieć sobie dość Wiedzą, że niedziela będzie dla nas Kupiłem bilet za ostatni grosz Nagle coś, koło mnie siada O jak dobrze mieć sąsiada Patrzę, a to jakaś fajna dziewoja Myślę sobie - ta lalka jest moja Mówię: ej, zaopiekuj się mną Ona: jest taki samotny dom Mówię dalej, o ja cię, nieźle Ona mówi: niech Pan mnie weźmie Mówię, że skończył mi się hajs I mam go mniej niż zero Ona, że nie może nic wiecznie trwać Obracając w palcach złoty pieniądz Pytam o tę wolną chatę Czy nie będzie miała przejebane Mówi, że nie wie co powie tata Ale i tak woli swoją mamę Pójdziemy do mnie, włączę polskie nagrania Zrobimy to, czego Ci ojciec zabrania Nie zrobię Śniadania Nanana nanana nana Nanana nanana nana Nanana nanana nana Umówiłem się z nią na dziewiątą Lecz nie wiele Ci mogę dać Dwudziestolatki na molo A nie liczę godzin i lat Rozejrzyj się córko rybaka Bo tu już nie ma dzikich plaż Dzisiaj są dziki na plażach Porywam Cię, niech żyje bal Tańcz, pokaż kto ma witaminy Zabrałbym Cię do Maxima w Gdyni Ale został tylko budowlany gruz Wyburzyli kawiarenki, runął już ostatni mur Opowiedz mi zatem o życiu Jak się w domu męczysz bardzo Ja na to, że cudownych rodziców mam Ale nie pij tato Masz drinka na randce, szminkę na szklance Usialalala I mimo, że nigdy w niczym nie byłem perfect Dostałem to com chciał Za młodzi na sen, dorosłe dzieci kochani A Ty całuj mnie, tylko nie płacz kiedy odjadę Mm, hej hej, dobra, dobra Telefony, telefony, Jolka, Jolka Pójdziemy do mnie, włączę polskie nagrania Zrobimy to, czego Ci ojciec zabrania Nie zrobię Śniadania Nanana nanana nana Pójdziemy do mnie, włączę polskie nagrania Zrobimy to, czego Ci ojciec zabrania Nie zrobię Śniadania Nanana nanana nana Nanana nanana nana Nanana nanana nana