Przez ciągły stres mnie Zżera bezsenność Paraliż przez to, że na głowie co raz więcej jest, a Kiedy nie śpię, ty śnisz jak dziecko A my jak stróże leżąc, czekamy na nowy dzień Kiedy to wszystko się zaczęło, wtem Przestałem czuć, że ja zaczynam dzień Mówiłem ludziom, że jest mi ok A się czułem tak, jakby ktoś odcianł tlen Ewakuacja przez kolejny skręt To mi pomaga, to dla mnie jak lek Chociaż czasami dopada mnie lęk (Więc proszę cię, weź...) Podaj mi przepis na rano No bo było, minęło i już nie będzie tak samo Leżę i kreślę, spowiadam się ścianom Znowu dreszcze i serce mi bije Mówię dekalog (woah) Czemu nic mi nie pomaga Nowy dzień to nowa strata Moja gama czarno-biała Daj mi kolor My żyjemy jak wampiry I wychodzimy po zmroku Nie musisz być dla nas miły I tak zdobędziemy wrogów Próbuj, lecz nic nie zabierzesz mi Może z wyjątkiem tych paru chwil Chciałbym powiedzieć ci coś Ale znów nie czuję nic Budzę się, wiesz Zimno i przechodzi dreszcz Zmęczenie rano i w dzień Nie wiem, dlaczego ja ciągle w to brnę Ciągnie mnie zawsze do tego, co złe Pewnie przestanę, jak osiągnę cel I wtedy otworzę ci bramę Nie chcę nic więcej, choć w głowie ciągle mam burzę Czekam na rano, tak biegle, jak nocni stróże-e-e-e-e A słowa padają i rzucają cięń Chodzą po głowie i szukają brzmień Mam budzik na siódma, a resztę paskudną Lecz jak by nie było, to polecę rano jak ptak To jest znak Nie chcę, by kiedyś dogonił mnie czas Może się uda, jak dopisze fart Sen nie pokrzyżuje kart, nie Parę wad, wybacz moją rezolutność Nie ma szans, żebym ja Znów nie przeszedł przez to gówno Ile dasz, by móc tak Z usmiechem popatrzeć w lustro Każda chwila spłaci się Choć póki, co w portfelu pusto jest