Potężny kac jak cham co cały balkon dźwiga Na Ujazdowskich z brodą chyba Zjebany sen w kawałkach cały pływał Jak Phelps naćpany fetą w wannie po grzybach Jestem za stary na wyjścia z nimi, kminisz? Za młody duchem na wyjścia z dorosłymi Uszczelnię serce, daj mi silikonu Znów bije jak sto chorych psychicznie metronomów Metr od domu zawracam znowu na bal Jakby czekał tam jakiś znak albo święty Graal Wciąż gram, wciąż dwa z tacą karzeł A amator wrażeń obok znów zajebał bazę Anonimowo tu szans już nie ma raczej Zachciało się raperem być to cenę płacę I może moja dusza płacze w dziwny sposób Cienie osób i tylko echo cichych głosów ♪ I znowu wyszło tak, że chyba smutno pisze Cyce, cyce, cyce, zwróć uwagę na muzykę I nagle nie pasuje tu, bo nie chcę błyszczeć Gubisz brokat, przypnij tornister Nie będę grał jak wszyscy, to żenada To był rap, nie jebana maskarada Mam 40 lat, jestem mężczyną Nowy hip-hop to pluszowy człowiek z blizną To pluszowy człowiek z blizną... Motel z nazwą w godle umieszczonym na tablicy Oplecionej niestarannie chińskim LEDem Baba z tacą z wąsem niesie z szarym żółtkiem jajko W zjeczałym błyszczącym majonezie Szef chyba poszedł leżeć, po chuj wiedzieć Tu nikt mnie nie zna, bardzo ufam takim miejscom Do biedy czuję niechęć, ale zapach tanich perfum prostytutek Znaczy jedno - bezpieczeństwo Mijam je na korytarzu Ich brzydotę kinkiet cwany Kryje przez brudny abażur Przez te cienkie ściany Udawana rozkosz tworzy dźwięku plamy Brakuje im aranżu Kto zjebał świat? Tak zakompleksieni ludzie, że żebrali przed lustrami o uwagę Dobra, muszę wracać do swojego życia Gdzie czasami mam wrażenie się znalazłem przez przypadek ♪ I znowu wyszło tak, że chyba smutno pisze Cyce, cyce, cyce, zwróć uwagę na muzykę I nagle nie pasuje tu, bo nie chcę błyszczeć Gubisz brokat, przypnij tornister Nie będę grał jak wszyscy, to żenada To był rap, nie jebana maskarada Mam 40 lat, jestem mężczyną Nowy hip-hop to pluszowy człowiek z blizną To pluszowy człowiek z blizną...