Oglądam życie od środka ucieszy kadrów Schowaj w moje słowa ciało skulone od wiatru Gdybym miał skrzydła usiadłbym na maszcie statku Pióra przekuł w żelazo siadając na pasie startu A między niebem a ziemią trzyma mnie Twój oddech Bo być z Tobą z rozsądku byłoby nierozsądne W bańce grawitacji kładę na broń bagnet Jak żołnierz oklejam karbid z światłem by rozświetlić dalszą drogę Za dużo gęstych słów by zniosły je płuca Skala uczucia mierzona w jedenastu minutach Idę po konstelacji oddechów poszukać Tego, czy poza Tobą coś jeszcze trzyma mnie tutaj Mówią mi, że grawitacja ma mnie trzymać przy ziemi A Twoje serce jak śpiew syren ma skraść egoizm Mówisz, że jesteśmy sobie przeznaczeni Więc narysuj mi skrzydła bym mógł uciec z niewoli, bo Rzucam więzy o skały, jak kalekie dziecko Spartan Pierdolona spacja aż się prosi o hashtag Nasze imiona spisane, a między nami kratka Skacze na skrzydłach losu, trzyma mnie grawitacja Chciałbym Ci poświęcić czas i nie stracić czasu Uśmiechnij się, życie to najpiękniejszy sen Jestem nad ziemią trzymając gałęzie drzew Piszę list jak Emil Blef, nie budź mnie Bo czy coś może smakować lepiej niż tlen? Życie lekkie tak, że rosną skrzydła Czujesz się dziwnie latając choćby w myślach Próbuje znów na przekór grawitacji pisać Ale liter nie potrafię oderwać od języka I tylko gdy idę to czuję air walk Nieważne to co jest przede mną Kiedyś kończy się karbid i nastaje ciemność I przyjdzie trzymać nam życie słabszą ręką Póki do tego nie dojdzie trzymam halabard charakter Broniąc słów artefaktem lecących w powietrzu kartek Nawet jeśli tylko ducha hartem opalam tę grawitację Na to mi to by przed Bogiem stać jak Ariel Równy Bogu próbuje oszukać życie Tracę skrzydła z miłości jak Maleficent Stworzony na Twoje podobieństwo marzyciel Taki jak Ty, z blizną zamiast skrzydeł Równy wszystkim, podatny tym samym prawom grawitacji