Siedzę nad kartka i się bawię ogniem Jestem jak kropla, jak ona skałę drążę Przez okno zera czarne słońce I mam nadzieje że u ciebie wszystko dobrze U mnie spokojnie, przeżuwam sobie problem Na starych śmiechach robię porządek Przez cały czas zerka na mnie czarne słońce To nie książki a włosy płoną niczym, Bondarenko Ścianą pogody Ćmą barowym oczy sie szklą Ja z kolegami gramy kiedyś w Bonda na Nintendo Jeden jedyny ja kapitan Billy Kenzo I wciąż te bity bębnią Kleją sie kontuary A ci raperzy ściemniają bardzie niż te okulary Na de mną czarne słońce, żadne błękit Portugalii Szponce se w waveach, jak Posejdon, jak oko Sarina A w domu pokój, w pokoju prazy trochę W kieszenie martwy poczet Żadne fanty, noże Potem jem to fumaki Łamie karki chłopie Jestem wyrwany z innej bajki, tej nie plastikowej I znowu w drodze mija mnie jakiś Nikodem Dyzma Daj mi pistolet, oddam wystrzał Dwa środkowe palce stoją jak Gdy świat spode łba na mnie patrzy ja policjant I znowu błyska się, jakby błyskawice ciskał syn Odyna W kubkach rozpuszcza się solpadeina Cisi jak z okiem przekrwionym jak mniszka Obcinam scenę jak se pędzi po krwawi kibla I znowu błyska się, jakby błyskawice ciskał syn Odyna W kubkach rozpuszcza się solpadeina Cisi jak z okiem przekrwionym jak mniszka Obcinam scenę jak se pędzi po krwawi kibla Siedzę nad kartka i się bawię ogniem Jestem jak kropla, jak ona skałę drążę Przez okno zera czarne słońce I mam nadzieje że u ciebie wszystko dobrze U mnie spokojnie, przeżuwam sobie problem Na starych śmiechach robię porządek Przez cały czas zerka na mnie czarne słońce Mijają dni I mijają mi miesiące nie słyszę roszczeń ich i tworze historię W skali liczę następne stopnie Przez to okno zerka ciągle czarne słońce Tu ciągle czarne słońce Tu ciągle czarne słońce Tu ciągle czarne słońce Tu ciągle czarne słońce Tu ciągle, ciągle czarne słońce Tu ciągle czarne słońce