Moje życie jest nudne jak piosenka bez refrenu Zamiast bujać się w klubie, wolę bujać się w fotelu Chociaż stoję na pudle i mam co nieco w portfelu Dalej czuje się jak kundel więc chcę włóczyć się bez celu Zostanę taki na zawsze i chociaż nie jestem zły Tym co chcą mnie zamknąć w klatce będę pokazywał kły Uciekają nam jak latawce słodkie niespełnione sny I kreślą koła nad miastem ukręcają ludziom łby Nic nie dzieje się przypadkiem, oto efekt motyla Jeśli jest jakiś skutek to musiała być przyczyna To reakcja łańcuchowa, której nikt już nie zatrzyma Będę parł do przodu niczym kolejne kostki domina Długo stałem w miejscu ale w końcu jestem gotów Biłem się ze sobą, ale zakopałem topór Potrafię się zachwycać pięknem, które widzę wokół Długo bałem się więc umiem dziś docenić święty spokój W mojej głowie źle się działo, szukałem drogi ucieczki Gdy poczułem, że nie jestem już sam ze sobą bezpieczny Pani doktor chciała gadać więc nie schodziłem z kozetki Pan Doktor mówił, że mój problem rozwiążą tabletki I chociaż na głowę nie sypie mi się konfetti Do miejsca, w którym jestem dziś nie mam większych obiekcji Jeśli na końcu ścieżki mam unieść róg obfitości To nie chce skróconych dróg, chcę palic za sobą mosty ♪ Nie umiem czytać nut, to tak gwoli ścisłości Mimo tego cały klub czegoś mi zazdrości Ponoć mam świat u stóp już od czasów paznokci Leją mi na serce miód tak gęsty, że mam mdłości Śnił mi się nasz ślub, bierzmy go z miłości Nie ciągnie się za mną smród tematów z przeszłości Długo czekałem na cud choć mówili mi dorośnij Pamiętaj o tym, że bóg nie gra w kości