Oh, mógłbym dzisiaj zdechnąć, kieszeń świeci pustką Ogarnę to na pewno, na pewno nie jutro No i jest mi ciężko, kiedy z płazem uszło Teraz to już ledwo wiąże początek z końcówką Gdzie jest moje męstwo, gdzie jest moje płótno? Myślałem, że przeszła, znów pada na podwórko Humor moją klęską, wypełnioną lufką Podpaliłem przęsło, pozwoliłem kwiatom uschnąć Bujające krzesło, na nim moje jutro Kiedyś chciałem uciec stąd Teraz wiem, że już nie ma dokąd Makaron z pesto Życie jest owocem i pestką Ale puste, puste jest podium Jestem swoją parodią, nieskończonym projektem Jak już nie będę miał czasu To się może uśmiechnę To się może uśmiechnę (ye) Mógłbym dzisiaj zdechnąć, kieszeń świeci pustką Ogarnę to na pewno, na pewno nie jutro