Ocean w nas śpi I horyzont z nas drwi Płytka fala fałszywie się mieni A prawdziwy jest rejs Do nieznanych ci miejsc Kiedy płyniesz na przekór przestrzeni I na tej z wielu dróg Po co ci para nóg I tak dotrzesz na pewno do końca Niepotrzebny ci wzrok Żeby wyczuć swój krok I nie musisz wciąż radzić się słońca Wielbicieli i sług Tłum ci zawisł u nóg To wolności twej chciwi strażnicy Zaprowadzisz ich tam Gdzie powinieneś być sam Z nimi żadnej nie przejdziesz granicy Wielbicieli i sług Tłum ci zawisł u nóg To wolności twej chciwi strażnicy Zaprowadzisz ich tam Gdzie powinieneś być sam Z nimi żadnej nie przejdziesz granicy Zlekceważą twój głos Którym wróżysz im los Od jakiego ich nic nie wyzwoli Bo zabije ich las Rąk co klaszczą na czas W marsza rytm co śmierć niosąc nie boli Patrz jak piją i żrą Twoją żywią się krwią I żonglują słowami twych pieśni Lecz nic nie śni im się A najlepiej wiesz że Nie istnieje wszak to co się nie śni. By przy śmierci twej być Płakać śmiać się i drwić To jedyny cel twojej eskorty Oddaj komuś rząd dusz I na własny szlak rusz Tam gdzie żadne nie zdarzą się porty Mówić będą żeś zbiegł Ale wyjdą na brzeg I zdradzieckie ci lampy zapalą Ale ty patrząc w dal Płynąć będziesz wśród fal Aż sam wreszcie staniesz się falą Mówić będą żeś zbiegł Ale wyjdą na brzeg I zdradzieckie ci lampy zapalą Ale ty patrząc w dal Płynąć będziesz wśród fal Aż sam wreszcie staniesz się falą