Ye-yeah-ye-yeah-ye-yeah Taki Stasiak rano ryga, ja śpię Jego japa dziób rannego ptaka (ćwirk) Może ogólnie ma więcej wiary w to Ale no kurwa rano? Rano ziom? Moje nogi magnes, prześcieradło mieć Jeszcze pragnę w imadle dwóch poduszek łeb mieć Przecież wiedzą, że nakurwiam tę muzę nocką Ale rano głośno, jakby Stasiak z Piusem Massachusetts Boston Trzask drzwi jak w ostrej kłótni Sztućce, brzdęki, bodźce z kuchni W kiblu Niagara i się nie oknebluj Jak dla twojej starej, gdy piała bym ją mocniej puknął Chcę znów usnąć Milcz! Rano cicho! Japa! Rano milcz! Milcz! Rano cicho! Japa! Rano please! Milcz, milcz, milcz, milcz Milcz, milcz, milcz, milcz Milcz, milcz, milcz, milcz Milcz, milcz, milcz, milcz Cycu, studio czy koncert? To nie kurwa konina do TV Ja to kocham i łącze dźwięki, flow RedBull Otrivin Kup bilet i na chwilę na scenie mogę być twój Ale rano cicho Rano nie robię i chuj Szkoły rano nigdy więcej Rano mama amok, brat dół, siorka to samo, rano fuj Odwiedzam tę szkołę (oh fortune) tuż przed zamknięciem To mój lokal wyborczy, see you o dwudziestej pierwszej Milcz! Rano cicho! Japa! Rano milcz! Milcz! Rano cicho! Japa! Rano please! Milcz! (Milcz) Rano cicho! (Milcz, milcz) Japa! (Milcz) Rano milcz! (Milcz) Milcz! (Milcz) Rano cicho! (Milcz, milcz) Japa! (Milcz) Rano please! (Milcz) Słychać chyba zjadłem kodę jak przy jak to Dziś jakiś cierp co męczy Škodę, musi mnie zgarnąć Znam te tempo odkąd Ciech pokazał mi dekadę temu Ten wolny Teksas, wtedy nikt zajawy na to pojąć nie mógł Sen będzie rwany, dlatego koduje rzadko Jestem z Warszawy, tu się działa choćby wczoraj hardcore Jedno jest pewne, rano usłyszę klakson zza moich zasłon I będę chciał znów zasnąć warcząc Milcz! Rano cicho! Japa! Rano milcz! Milcz! Rano cicho! Japa! Rano please! Milcz! (Milcz) Rano cicho! (Milcz, milcz) Japa! (Milcz) Rano milcz! (Milcz) Milcz! (Milcz) Rano cicho! (Milcz, milcz) Japa! (Milcz) Rano please! (Milcz) (Please) (Please) (Please) (Please)