To musiał być początek końca, drzwi zamknęły się z trzaskiem Gdy o wschodzie słońca przywiedli mnie na jego łaskę W powietrzu wisiał odór śmierci widziałem ją w tłumie Na pozór smutną poznałem ją po czerni Plugawe twarze patrzyły na mnie czujnie Z ich oczu wylewała się pogarda Najchętniej już widzieliby mnie w trumnie Lecz po co uśmiercać ciało kiedy dusza jest martwa Tak pomyślał ten który był nad nimi W jego sercu kiełkowało ziarno skruchy Lecz co innego z siedmioma pozostałymi Gdy ich pytał oni chcieli tylko mojej zguby Panie, daj mu chwałę skończy jak niepokorni Wpadnie w wir i utonie w odmętach glorii Powiedział pierwszy lecz drugi w euforii rzekł: Dajmy mu na chleb, a będzie strzegł zbytków jak jaskiń w Morii Chcecie go zniszczyć przez namiętność? Rzekł trzeci: Dajcie mu coś co odciśnie w jego sercu piętno Midas miał ciężko, wiem to Ale nie masz na tym świecie Większych pokus niż piękno niewiast Ta, czwarty nie oponował jego słowa trafiły w sedno niestety Wszyscy pamiętamy Hioba Ześlij na niego najcięższą z plag, zazdrość kobiety Nie, raczej pokusy podniebienia odparł kolejny opasły starzec Trunki zabijają wyrzuty sumienia A rany zostaną na całe życie jak tatuaże Co innego szósty: Mam coś lepszego niż droga pijaństwa i rozpusty Frustracja jest autodestrukcji krewną Daj mu ją w prezencie a ambicje strawią go od wewnątrz Ostatni wprawił ich w zdumienie: Daj mu serce, charyzmę i talent A szybko pozna czym jest zobojętnienie Kiedy apatia i depresja zaczną swój taniec Tak stałem tam pośrodku w krzyżowym ogniu spojrzeń Czułem na sobie ich słowa I zdałem sobie sprawę, że gdyby nienawiść miała postać Mogliby mnie ukamienować Ich Pan spojrzał na nich z góry: Tak, wezmę po trochu z was wszystkich I dam mu coś co będzie rodzajem mikstury Jego brzemię będzie nosić ślady waszych myśli Wychodząc rzekł do mnie wśród owacji: Podążaj zawsze tam gdzie leży prawda Przed tobą jeszcze droga trzynastu stacji Wyszedł lecz w powietrzu zostawił swe imię Pasja x10