Kończy się kolejne lato w mieście, kolejne lato w studio Na stół, pod którym Quiz trzyma Mpctke stawiam burbon Miałem samemu nie pić, trudno, za oknami półmrok Budzi do życia demony, usypia mnie na próżno Wychowało mnie to wielkie miasto dziwne, że aż tak bestialsko Obeszło się ze mną zostawiając mi nie wiele nad tą Dotkliwą pustkę i tęsknotę za spokojem wewnątrz Wierzyłem w to, że się zmienię, dziś jest mi wszystko jedno Nie mogę zasnąć, brak snu stał się rutyną Obecną w moim życiu, jak ból i sztuczna miłość Dawno nie czułem się dobrze tu, znowu coś mnie ciągnie w dół Widzę swoje odbicie w lustrze, nie umiem w twarz spojrzeć mu W końcu mam za co żyć, nic za co chciałbym umrzeć To co zdobyłem wcześniej, przełożę na starty później Mój umysł to straszny burdel, gubię się w tym rzadkim gównie Może dasz mi rękę i wyciągniesz stąd zanim pójdziesz? Powiedz mi coś czego nie wiem Zabierz do miejsc, w których nigdy już nie będę Coraz słabiej czuje sobą Ciebie I tylko Twój głos powtarza mi wciąż, że dobrze będzie Proszę, powiedz mi coś czego nie wiem Zabierz do miejsc, w których nigdy już nie będę Coraz słabiej czuje sobą Ciebie I tylko Twój głos pozwala mi dalej czuć się pewnie Powiedz mi jak uciec mam przed samym sobą, wstecz się nie oglądać Jak zobaczysz moją twarz w telewizji przełącz program Czuje sobą wiele zła, przy nim tak niewiele dobra Wolałbym Cię bardziej gdybym nie dał Ci się poznać Nie musiałbym Ci mówić, że się zmienię, bo nie zmienię się Nie chce twojej pomocy i tak nie docenię jej Próbuje zabić czas, udusić go i patrzeć Jak wraz z biciem jego serca ziemia staje raz na zawsze Obdarzyć Ciebie swoim światłem lub obrać inny tor Nim zwymiotuje bezsilnością, kochanie wyjdźmy stąd Pokaż mi inny świat, inną planetę, inny dom I obiecaj, że grają w nim coś więcej niż Indie Rock Nadaj mojej muzyce inny ton i świeży wydźwięk Nie chcę niczego więcej, przyjdę po to kiedy indziej Teraz pozwól mi zamknąć oczy, nie być nigdzie Urodzić się na nowo dopiero wtedy gdy przyjdziesz