Pamiętasz młodość była beztroska Sztuki nie śmigały w szortach, ani w białych AirForce'ach Jak biegłeś na bojo to wiedziałeś, że kogoś spotkasz Spoko opcja, schody z tyłu w tle deskorolka Lubiłem patrzeć w taflę nieba Zabawne, że kiedy jesteś dzieckiem jeszcze tak niewiele ci potrzeba By się spełniać wystarczyło kilka monet w kielniach Nikt ambitnych planów na to życie nie miał Kilku już paliło więcej inni malowali Miałem brudne ręce czułem, że to moje miejsce I że nic już nie może się wydarzyć Że to idealny stan z którego nas nikt nie wybawi Wtedy jakoś brat kolegi z ławki skoczył z okna Ojciec z matką znów się rozstał dorastanie w wieżowcach Melanże na pół piętrach, mogę nie pamiętać Patrzyłem na te bloki na pewnej drodze do piekła Na pewnej drodze do piekła Oh, na pewnej drodze do piekła ♪ Na pewnej drodze do piekła, oh Krótkie gorące lata, długie i chłodne zimy Szklane fifki, ciemne windy, odpalamy, wychodzimy Wtedy nikt nie malował już, klatka schodowa w dół Pewnie byłbym inny gdybym się tu nie wychował - cóż Na stadionie przy Potockiej, ciepła wódka na deszczową wiosnę I wszystko było prostsze wtedy Nie myślałem tylko o tym czy odpocznę W końcu bez planów i poczucia obowiązków Włóczyliśmy się od rana do wieczora Nie patrząc na różnicę przekonań, nieważna była szkoła Aż psy zawinęły mi koleżkę z dychą zioła Wróciłem do domu pewien, że świat mnie pokonał Czułem, że nie wytrzymam tu chwili dłużej Mam dość już tych ruder już i chlania w nich do pierwszej czy do drugiej Ci którzy tutaj nie gonili snów, gonili grudę Patrzyłem na te bloki z okna pokoju na górze ♪ Na pewnej drodze do piekła, oh Matka powiedziała skończysz na osiedlu lub w więzieniu (co, co, co...) Jak nie znajdziesz w sobie siły i nie zaczniesz szukać celu Moi rówieśnicy, których pamiętam z liceum (co, co, co...) Siedzą na tych samych ławkach co 17 lat temu, kurwa Te same drogi biegną do domów (co, co, co...) Te same matki próbują ustawić wiecznie do pionów Tych samych synów co, co, co...) Ci co nie mają jeszcze dozoru Prowadzą wojny z prawem Żaden nie chcę spokoju Pamiętam jak biegaliśmy razem z farbą Dziś widzę na ich twarzach bezradność Idą ramię w ramię na dno Cokolwiek mnie trzymało to trzymało dawno Patrzę na bloki i brakuje mi dzieciństwa bardzo