Drogą wciąż tą samą przemierzając wieki wśród duchów mej ziemi i Krwi, widzę ją, podróżującą tuż gdzieś przede mną. całym je J strojem tylko słońce, księżyc, chmury i gwiazdy. prz Ybrana nimi kroczy po odwiecznym kręgu. Krok w krok za nią podążam w odwiecznej gonitwie za tym, cz Ego pragnę. wyraźnie widzę jak ona tańczy powolnym, spi Ralnym ruchem galaktyki. Wpatruję się w jej oczy – gwiazdy świecące. gonię Komety, by zaplątać się w warkocze jej włosów. gnan Y niesamowitą tęsknotą, zn Ajduję jej odbicie w nieziemskim pędzie światła, myśli i przestrzeni... Któż ją wysłał? jakież wieści niesie? czy on A jest dla mnie tu i teraz? Czy też może już była lub dopiero będzie? drog ą wciąż tą samą przemierza wieki. z ta Jemnym uśmiechem przekracza kręgi. o D bezkresu czasu – aż po czasu bezkres. Przystrojona słońcem Przystrojona słońcem. Zdobiona księżycem. Pośród czterech wzgórzy – Co roku w podróży. Wiosną – pani życia. Zimą – Śmierci tchnienie. Jesień – czas drzew martwych. Latem – złota mgnienie. Któż cię wysłał, pani? Jakież wieści niesiesz? Drogą wciąż tą samą Przemierzając wieki. Od bezkresu czasu – Aż po czasu bezkres. Z tajemnym uśmiechem Przekraczając kręgi. Świt gdzieś za mną został, Dzień przede mną zmierzchał. Tam ja czekać będę, Spocznij choć na chwilę. Znam już drogi twoje, Mokoszą wyśnione. Bez początku, końca, Wśród księżyca, słońca Niczego nie szukam, Nigdzie już nie zmierzam. Tam gdzie dotrę znajdę Co z sobą zabiorę. Przystrojoną słońcem... Zdobioną księżycem... Poślubię dziś aby Każdej zimy, wiosny – Wędrować bez końca... Tyś pełna księżyca I tak pełna słońca Wędrować bez końca... Tyś pełna księżyca I tak pełna słońca Wędrować bez końca... Bez końca...