Nieboskłonem dręczy Moje szare wnętrze duch snów i bzdur - niby druh Nieboskłonem dręczy Moje szare wnętrze duch snów i bzdur ♪ Uwielbiam złoto Nie mów nic więcej, bo srebra mam nadmiar Spokoju chcę Chcę namalować swoją drogę, a przy drodze cały szereg drzew Zmieniających się w waty cukrowe Niebo się kłania przede mną Tłumaczy mi Nieboskłonem, że poszarzała mi wnętrzność Że się zgubiłem na moment Przyznam rację Przez narrację szarych natchnień mój blask stale gaśnie ♪ Niebo się kłania przede mną Czuję się przy nim jak proton W tęczówce nadmiar plastiku, na końcu tęczy podobno złoto Obrazy w głowie tworzę i spadają w dół By się stłuc jak dresy, z tym że nie o klub, a o podłogę Uwielbiam złoto Nie mów nic więcej Chodź na koniec tęczy Spokoju chcę Chcę namalować własny zalew tak dla kaprysu By móc popływać z Tobą chwilę w wodzie gazowanej ♪ Nieboskłonem dręczy Moje szare wnętrze Duch snów i bzdur - niby druh Nieboskłonem dręczy Moje szare wnętrze Duch snów i bzdur