Dyskoteka, tematyczna depresja Lubię tam podjeżdżać, bo gadamy o śmierciach Szklanka co jest po niej kolejna Na mahoniowym drewnie kładę głowę, bo ciężka Jestem tam anonimowy, mam trochę luzu A fryzury znajome - chyba z Sali Samobójców Stołową szklankę krwi, zero blichtru i kunsztu Chodź pokażę ci coś z daleka od głupców Nie mogę zrobić nic Sterowany jestem wciąż Zabrali życie mi Za dużą ceną, za mały błąd O demonach nie mów na salonach W żyłach od dawna już czuję rozpacz Ja też tańczę, ale mniej poważnie Bo tu wszyscy są na prochach W limuzynie której śpię jest więcej szyb niż drzwi Nie mam nic, więc nie możesz nic zabrać mi Na tyłach, na tyłach wiozę hennessy i stare sny I jesteśmy tam my Dzieciaki z garaży którym służył deszcz żeby ukryć łzy Czy nie za daleko uciekliśmy (Nie za daleko, nie) Nie ma rzeczy które nie robią mi krzywdy Nie odnajduje się dobrze na potańcówkach Tracę zawartość kubka za szybko Studniówka na posesji diabła Myślę tylko, żeby wyjść stąd Spóźniony na premierę własnego pogrzebu Zajęte dawno najlepsze miejsca Podpieram ściany szczerze wierząc Że w końcu spadną łamiąc mi żebra Widziałem cię gdzieś w tłumie i może to trochę głupie Bo nie chcę poznawać imion, ale z tobą mógłbym uciec Popijam tani poncz, krwią poszukując cię w palarni Kiedy zioniesz ducha po złotym strzale w ubikacji