Wszystko się podziało w mgnieniu oka Rudy łysek w pół gonitwy odpadł Przecież było blisko, miało być igrzysko Postawiłam wszystko, głowę i nazwisko Nigdy więcej nie postawię kart Dziś na obiad zjemy resztki świąt Zatańczymy, gdy wyłączą prąd Chodźmy na ulicę, chodźmy na ulicę Chodźmy pod kaplicę, chodźmy pod kaplicę Wyzbieramy drobne młodych par Śpię w śmietniku z bezpańskimi psami Gramy w piłkę z wujkami kloszardami Znów się lubię z czasem, znów się lubię z czasem Idę za kompasem, mam go pod obcasem Oszczędności starcza na pół dnia Już nie muszę sprawdzać stanu kont Nie marnuję dni na mycie rąk Robię to co zechcę, nie zrobię czego nie chcę Robię to co zechcę, nie zrobię czego nie chcę Gdy mnie widzisz, wrzuć złotówkę do kubka