Wgryzam się, rozdrapuję Ciągle jednak coś szwankuje Nie daje się Taka mała wredna stała usterka I siedzi tam od nowości Utrudnia wszystko by nie mogło być prościej I chcę do niej dobrać się, usunąć A ona, nie daje się! Błąd! Błąd! Błąd! Błąd! A może to jest coś jak wada Lecz wada brzmi tak nieuleczalnie Usterka to tak tylko, tak chwilowo Chwilowo źle, a potem ładnie O tak tak ładnie mogłoby się zrobić I żeby tylko w środku coś wyłączyć Niech da mi wreszcie święty spokój Bo mogłoby być w końcu prościej! Błąd! Błąd! Błąd! Błąd! Mam w sobie... Błąd! Błąd! Błąd! Błąd