O, o Deszcz znowu kapie na parapet U sąsiadów światła, to znak, że też nie mogą spać W ręku z telefonem w galerii tapet próbuję wybrać taką, która uśmiech rano mi da Młoda mina duchem w rapie Ciekawe o czym śni, czy tam jest jej lepiej trochę, niż tu mi? Na nogi zarzucam kapcie W dłonie biorę dwa szlugi, wychodzę po cichu na palcach za drzwi I wgapiony w korytarze, między gwiazdy oczy brną Palcem po niebie błądzę wciąż, oo I chciałbym jedną z nich być, nie martwić się o nic dziś Na oczach mieć gwiezdny pył, ło-o Chciałbym, jak one znic, nie martwić się o nic dziś Każda decyzja to błąd, ło-o Deszcz dalej kapie na parapet U sąsiadów światła zgasły, to znak, że poszli spać Dalej z telefonem w łapie próbuję pisać teksty A rano znowu nie będę mógł wstać (nie) Młoda wciąż nad uchem chrapie Ciekawe o czym śni, czy tam jest jej lepiej trochę, niż tu mi Gdzie się podział drugi kapeć? W dłonie biorę dwa szlugi, wychodzę po cichu na palcach za drzwi (I wgapiony w korytarze, między gwiazdy oczy brną Palcem po niebie błądzę wciąż) I wgapiony w korytarze, między gwiazdy oczy brną Palcem po niebie błądzę wciąż, oo I chciałbym jedną z nich być, nie martwić się o nic dziś Na oczach mieć gwiezdny pył, ło-o Chciałbym, jak one znic, nie martwić się o nic dziś Każda decyzja to błąd, ło-o