Zwiedzam podwórka, na których się wychowałem One mają współudział za każdy zabity talent W głowie siedzi każda ksywa tego który był ziomalem Dziś nie żyją albo siedzą lub na wyspach na stałe Od 04 piszę o tym z linii frontu reporter Gdzie codzienne odloty wygrzewają Cię jak toster Gdzie większe kwoty często wchodzą twoim kosztem Legalna praca na umowie to życiowy progress Każdy kminił na swój sposób plan ucieczki Po omacku szukać szczęścia jak zgubionej zawleczki Wielu miało dobry towar, hajsu brakło im na bletki Przepijali własny utarg i brali na krechę kreski I najczęściej je łamali ci co chcieli uczyć zasad Sidła stawiali na swoistych betonowych lasach Moje wilki to wiedzą, z hienami się nie bratać Dumnie wracamy na teren, ja i moja wataha ♪ I'm from that part of the slum where there's drug fiends and dope slingers Shootouts inside the pool hall, the smoke linger Money debts lead to broke fingers And the crackheads come with car parts stole from broke Wranglers I got mine scaling the coke stringer With the kids that did Clinton biz, tattoos from a coat hanger Wet in effect like it's pouring water Few spots in a couple blocks locked that's never short with all this Bodies dropping, that drug war is slaughter Shit opened up, opportunity doors where the raw is purer That's sports Porsche from a Ford Explorer Now we in print, the chorus some real important importers Bank to Barclays, like it's Frank Sosa Knee pad and a couple bad bitches laying on Link sofas Decks and polar rolling in a banging rover Paper stacks like we just knocked, the prank's over ♪ Dorastałem w centrum przy zbirach Co drugi psycho bad killa, to wpłynęło na mój PR Śliwa pijak, wbili mi, że nijak ma się ten co nie trzyma ryja Że chłopaki nie płaczą nie usłyszałem od T-love Tu nakurwiał Kool G Rap i patusy wina Suki ćpały jak Mia, to spacer po linach Pora się zawijać, mówili szkoda chłopaka W czasach kiedy zamieniałem plakat Kluiverta na Paca Życie mija nie chce płakać, że przespałem szanse Śpij pod gołym niebem jeśli chcesz zobaczyć gwiazdę Każdy wie, że ten Śliwa z dystansem Z miastem wiedzie kastet Kiedy kaszlesz sprawię, że zaśniesz raz na zawsze Właśnie mam Cię na celu jak snajper Patrzę dokąd doprowadza trening Największy props to ten bym się już nie zmienił Już mam prawie trzy dychy, ale nadal głupią głowę Lądują dwa koła w błocie ziom i to nie rower