Tłuczesz we mnie szkło Sklejam siebie taśmą Każde drobne słowo rozluźnia mnie I nagle jestem wiotka I nie mam tożsamości I nie mam całości Kiedy spokojny czas zaleje me powieki Może pozbieram z dna me rozsypane cząstki Może wysmyknę się Ukryję twarz wśród liści W strumieniu obmyję kark W strumieniu obmyję ręce Wyciągnę z szuflady wszystkie zapisane kartki Brudne i ciężkie od słów Wilgotne, herbatą zalane I ułożę je w stos Lub potargam i spalę A moja frustracja zniknie i mój gniew odpłynie Kiedy spokojny czas zaleje me powieki Może pozbieram z dna me rozsypane cząstki Może wysmyknę się Ukryję twarz wśród liści W strumieniu obmyję kark W strumieniu obmyję ręce I choć nie chcę być przedmiotem To w plastikowym opakowaniu ukrywam się I choć nie chcę Strukturą przypominać Kolorem upodabniam się Kiedy spokojny czas zaleje me powieki Może pozbieram z dna me rozsypane cząstki Może wysmyknę się Ukryję twarz wśród liści W strumieniu obmyję kark W strumieniu obmyję ręce