Znowu udajesz, że śpisz Próbuje poskładać syf zanim cała tym przesiąkniesz Palę przy oknie, dym jak twoje sny Miało lepiej być gdy rzucałem tym, jest odwrotnie Normalność to problem dla nas Nie wytłumaczył nam nigdy jej nikt A te szkoły, które mi kończyć kazałaś Nauczyły mnie, że nie umiem nic Przykładam twarz do drzwi Najbliżej Ciebie jak tylko się da Nie umiem inaczej już dziś Nasz mały, pokrzywiony świat Zbyt dużo uciekło nam lat Stoimy tak, zupełnie niepotrzebnie W tym mieście, pośród gwiazd Nie ma tramwaju, za którym nikt nie biegnie Strumień twoich słów Zakończony słowospadem Z wysokości ust Spada ciężką masą na mnie Wiem, że wiesz, że nie śpię Kiedy milczę, myślę Dorośnij Dorośnij Dym chłodno drapie nam gardła Jak by spowalniał rozwój implozji Jedyne co pada przede mną, to ostatnia szansa Skończ nas skańczać, odpocznij Tyle lat udawałem, że umiem A w sumie nie zrozumiałem poza sobą nic Wstyd, schowałem go głęboko w dumie We własnej erze kurwa przyszło nam żyć Znowu palę przy oknie Ty w łóżku udajesz, że śpisz Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek mnie dotkniesz Tak samo jak nie wiem czy zostać, czy iść Mieliśmy lepsze dni, dłuższe noce i Miało tak zostać na zawsze Nie ma gwiazd, w które ktoś by nie wierzył Szczególnie nad tym miastem Strumień twoich słów Zakończony słowospadem Z wysokości ust Spada ciężką masą na mnie Wiem, że wiesz, że nie śpię Kiedy milczę, myślę Dorośnij Dorośnij Dorośnij Dorośnij Dorośnij Dorośnij Dorośnij