Słyszę wasze kroki gdzieś za ścianą Ciche dobijanie się do drzwi Cegły, które szyby wybijają Nocą, która przecina mój krzyk Sny się urywają tam gdzie oddech Nie modlę się już kilka krótkich lat Czuję Go coraz bliżej, jakby mocniej, Jakby deszcz, który w końcu zamienia się w grad Przerywam Twój sen tam gdzie oddech O świcie zwykle nie, nie wychodzę Przerywam Twój sen tam gdzie oddech Skracam dnie, wydłużam noce Niepodobna jestem słońcu, kiedy cisza gromadzi obawę Niepodobna jestem sobie, kiedy strach ma tak świetną ze mną zabawę Nie uciekam, nie oddaję się Mu, spada na mnie deszcz ludzkich głosów Nie uciekam, nie oddaję się Mu, krucha pierś unosi się w pośpiechu Przerywam Twój sen tam gdzie oddech O świcie zwykle nie, nie wychodzę Przerywam Twój sen tam gdzie oddech Skracam dnie, wydłużam noce Krzyczę biegnąc po granicy dnia Tam gdzie kończy się dzień Rzucam cień ciężki i gęsty jak mgła Nie miałem pić tyle lat, a piję sam zamiast spać Jakbym się bał tego czegoś, co rano odda mi świat Słyszysz moje kroki gdzieś za ścianą Ciche dobijanie się do drzwi Cegły, które szyby wybijają Nocą, która przecina twój krzyk Sny się urywają gdzie twój oddech Nie modlisz się już kilka krótkich lat Czujesz mnie coraz bliżej, jakby mocniej, Jakby deszcz, który w końcu zamienia się w grad