Posłuchajcie nas i was! Posłuchajcie nas i was nienarodzonych Dotąd cichych, dotąd zawsze bez obrony Chcemy bowiem przemówić nareszcie Bez zapału ku nam się nie spieszcie! Jakie prawo, co ty stary! nie ma nic Takiego ale nie trać wiary – ja już w te bzdury chyba nie uwierzę Wciąż to samo, tłok w eterze – było tak i pewnie nadal będzie I sam już nie wiem kto jest w błędzie I tak jest dobrze, choć mówią tu o cudzie Ci wielcy ludzie – im się udało Wrzucić mnie w bagno – przygwoździć zdradą Zabrakło światła i czasu brakło A wszystko to w co tak wierzyłem raz na zawsze się Rozpadło! Wobec siebie lubię być w porządku Robię to co czuję bez wyjątku Mam gdzieś mądrali z szanowanej prasy Mnie to wali – nie brakuje mi kasy Niech robią co chcą – jestem taki sam Ich wyniosły ton po prostu czniam Ale bez obawy jutro spojrzę w lustro! A w lustrze pada deszcz Tętniący głucho wiersz Pleciona w świetle gwiazd poezja w nas A w lustrze pada deszcz Tętniący głucho wiersz Pleciona w świetle gwiazd Poezja w nas Przed lustrem stać nie lubię bo to nudna zabawa Muszę jakoś wyglądać, poważna sprawa I tak zrobię co mi każą i nie będzie mi wstyd Wszyscy o tym marzą, dostać się na szczyt Mówię wam – dzisiaj to się stanie Czeka mnie naprawdę wielkie szczytowanie Jestem tuż, tuż... na dobrej drodze Czuję, że już dochodzę! Co to jest za jazda stać na scenie jak ta gwiazda I jak w solarium świateł sto na sobie czuć Dawać autografy i mieć zawsze kupę Kachy tak często mi się śni zostać VIP Tylu rzeczy nie potrafię wytłumaczyć Tylu słów nie kumam co znaczy Chciałbym powiedzieć co teraz czuję Musisz to wiedzieć, brakuje mi ciebie Zazdrość mnie zżera skądś to Znasz, słyszałaś nie raz Ich troje – nas dwoje – jestem w potrzebie A wszystko to... bo ciebie! A wszystko to... bo ciebie kocham! I nie wiem jak bez ciebie mógłbym żyć Chodź! pokażę ci czym moja miłość jest Dla ciebie zabije się! Chodź! pokażę ci czym moja miłość jest dla ciebie zabije się!