Pośród upadłych aniołów Od wieków tu tkwię Choć ich pytałam o drogę Na karuzeli nastrojów wiruję I wiem, że się uwolnić nie mogę W obłędnym wirze pędzacym bez siły bez tchu Nie mogę zaznać spokoju W nienasyceniu dręczącym wypala się duch Gubi się droga do celu Gubi mnie znów Czasem łyk szampana Czasem śpiew do rana Czasem żal czasem grzech Czasem wstyd aż po nocy kres Czasem łyk szampana Czasem śpiew do rana Czasem ból czasem gniew Czasem łzy Aż po nocy kres Nałogowy zawrót głowy Myśli rój, stukot kół wiozą mnie Bóg już nie wie gdzie W panteonie ogień płonie Spalił już, milion dusz A ja nie wiem czego chce Czasem wiem czego chce Czasem tak nie wiem czego chce Czasem wiem czego chce Czasem tak nie wiem czego chce Czasem wiem czego chce Moje modlitwy ktoś kradnie Od wieków już stu Więc kuszę los niebezpiecznie W najlepszej wierze wariuję I łudzę się znów Że wygram dziś ostatecznie Odwieczna niemoc, zwycięstwa Rozterki i strach Kolejny dzień zagubienia Splątane myśli i słowa pisane na wspak I pustka bez rozgrzeszania W drodze do bram Czasem łyk szampana Czasem śpiew do rana Czasem żal czasem grzech Czasem wstyd aż po nocy kres Czasem łyk szampana Czasem śpiew do rana Czasem ból czasem gniew Czasem łzy Aż po nocy kres Nałogowy zawrót głowy Myśli rój, stukot kół wiozą mnie Bóg już nie wie gdzie W panteonie ogień płonie Spalił już, milion dusz A ja nie wiem czego chce Czasem wiem czego chce Czasem tak nie wiem czego chce Czasem wiem czego chce Czasem tak nie wiem czego chce Czasem wiem czego chce