Kiedyś obiecałem, że nigdy Was nie zostawię Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałem tego W wiadomościach widziałeś nieraz Uderzenie i nagle tłum się zbiera Zapatrzony w to co jest nieuniknione Słabość wobec ton stali rozpędzonej Staram się zrozumieć co takiego jest w nas Że nie boimy się wbrew rozsądkowi gnać Tylko wierzymy w to, że nam się nie przydarzy A śmierć przyjdzie dopiero, gdy będziemy starzy Siedzę sam, biorę w dłoń gazetę Oto pierwsza strona, kobieta na ulicy nad kimś pochylona On nie wstaje, nie oddycha i nie słyszy próśb Ja nie chciałam tego, proszę wróć Co ona czuła? Zrozumieć trudno Jak przywrócić życie kiedy jest za późno? Nie da się, choć anioły są nad nami Możemy w nie uwierzyć, ale wciąż jesteśmy sami Kiedyś obiecałem, że nigdy Was nie zostawię Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałem tego Czy wiesz o tym, że on miał dziewczynę? Tak się spieszył do niej na ostatnią chwilę Spotkajmy się tam, muszę Ci coś powiedzieć Odpalił silnik i ruszył przed siebie Ona zamknęła drzwi i wyszła na spotkanie Spojrzała w niebo, nie wiem czemu było szare Taka pogoda nasilała jej tęsknotę W tej szarości tylko miłość bywa złotem Pierścionek leżał schowany przed światem Tak bardzo kochał, już planował datę Chciałby tego dnia wszystko było magiczne Żeby powiedziała, "Tak, kocham bezgranicznie" I tego dnia właśnie się spotkali Jednak nie tam, gdzie planowali Patrzę w gazetę - to skrzyżowanie Gdzie nie zatrzymała się pędząc na spotkanie Kiedyś obiecałem że nigdy Was nie zostawię Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałem tego Kiedyś obiecałem że nigdy Was nie zostawię Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałem tego