Tyle razy miałem poddać się Tyle razy miałem stan ten A kiedy widzę, że sił ci brak Podnoszę się i piszę ten track Strach czy staniemy się pragmatyczni Czarny koń tej gonitwy Myśli obstawiają w ciemno Bo widzą jasno Jak pergaminami mami nas to miasto Na sto procent, na sto Tu nie dotyka bo Ty pierdolnęłaś tą robotą w korpo Ja robię se dla ciebie tu kolejny rok I było minęło jak SnapChat Chuck Norris nie zatrzyma lat tak, ha Może dobrze, że właśnie teraz Razem zaczynamy od zera ♪ O blachy dachu stuka deszcz Na blachę mam wyryte te teksty Już bez kartki Robię prewki Bez gitu, bez bitu Napisałem te wersy Choć robię to tak to To i tak de facto to, matematyka Choć skończone są słów kombinacje to To co pomiędzy to wszystko co mam I zostanie na zawsze Ten rap na zawsze Niech raz na zawsze, da znak Słowa na płycie jak tatuaże Nie bez kozery nazywa się ślad Gdy sentyment do tego tekstu wkładam To rozpierdala jak semtex Intencje w sentencje w sens chaosu deszcz ♪ Stoję na postoju sam W samochodzie piszę ten track Mam ten stan Znów ten sam Kiedy napisałem pierwszy tekst To nieuchwytne jest Dmuchane na manowce Znów zasypiam z telefonem w ręce I grube jak papaja łapa lata gubię tutaj Tylko po to by to było czymś więcej Czymś więcej niż Matrix Czymś więcej niż nic To te momenty kiedy się zawieszam Więc nie miej żalu kiedy tak jak dziś Już wiem to znów się spóźnię Nie powiem nic Kiedyś Ci to puszczę Jak list w butelce Takie "Kocham Cię" O blachy dachu stuka deszcz