Se nu te scierri mai delle radici ca tieni Rispetti puru quiddre te li paisi lontani, Se nu te scierri mai de du ete ca ieni Dai chiu valore alla cultura ca tieni. Simu salentini te lu munnu cittadini, Radicati alli Messapi cu li Greci e Bizantini, Se nu te scierri mai delle radici ca tieni Wstąpiłem na drogę, z której się nie zawraca I trwoniłem swoje życie myśląc o lepszych czasach Po co wymieniać błędy, każdy jest zajęty swoimi Banda szczeniaków się rozbiegła, Nie ma nas już miedzy swoimi Sam stać muszę, Tylko w snach czuję ulgę Dzisiaj gnam, by nie uciec Dawny żal dał nauczkę Nie czas znowu pokazać skruchę, nim w marsz znowu wyruszę TO rap dał mi sztandar, zawsze był moim współuczniem I słusznie wybieram, obrałem trudny ideał Własny trud przy literach, aż po grób będę wspierał I ma luz od zera, siłą przemian przyjaciela Nie ma w oczach zwątpienia, dokąd zmierzam? To głó1)d przygód, wybór odpowiednich decyzji Znów przyjdzie nam wzmagać się z siłą własnych ambicji Mam potrzeby wizji wielkości całego kosmosu I zdobyć szczęście niewielkie? choćby życia spokój Kilka lat temu smak używek do mnie przylgnął I tanich dziwek? łapczywie brałem je pod skrzydło Zgubiony na rozdrożach jak wyklęte z gniazda pisklę Co chwila pakowałem emocje w walizkę I gnałem tam, grałem sam, pchałem plan w bajzel Szukając szczęścia nie wierzyłem, ze je znajdę Zgubiłem szlak myśląc ze hajs w nas rozpali siłę Trwoniłem czas wiem jak bardzo się myliłem Dziś bogatszy o wczoraj to pora wiedzieć dokąd zmierzam Bo morał na torach to moja podpora pancerza - To zbroja, amfora na wino doświadczeń Pokora bym zdołał pokonać w sobie złego władcę Dziś świat chce ode mnie siły, ma więcej wymagań W karafce wniosków, zamknięty w szufladce zmagań Parawan zasłonił wiejący w twarz wiatru zamęt To w końcu już 30tak stuka z buta w bramę