Wstaje tak, jak co dzień wstaje By znów widzieć, co widziałem I wciągam to powietrze Idąc krokiem metr po metrze A rozczochranej chwili Czas zwątpienia zanik siły W kwadracie ciasnych ścian Zagaś już światło zakręć kran Skwierczy serce coś u góry Wyrywa kości spod skóry A ta jedna myśl nerwowa Rozszarpuje mnie bez słowa Wstaje tak, jak co dzień wstaje By znów włożyć swe ubranie Telewizor znów coś powie Ja podrapie się po głowie Gdy wiem, że nie dam rady Na sumieniu zatrę ślady Majaczy autostrada Ta noc będzie trwać do rana Zabierz mnie do piekła biegiem Byłaś bogiem byłaś szpiegiem Te sińce zdarte łokcie za czerwone twe paznokcie