Milczą jak zaklęte oszronione szyby Myjemy się w śniegu naszej własnej zimy Smołą plują w niebo szerokie kominy Na dalekim wschodzie ludzie żyją wciąż na niby Dopóki księżyc świeci, dopóty nie spadnie Wszystko co się rodzi, żyje i umiera nagle Od zmierzchu do świtu, od świtu do mroku Jakiś sąsiad dziś nam umarł naprzeciwko w bloku Bije nam zaklęty dzwon W świeconej wodzie palce brudnych rąk Bliżej podszedł pod nasz próg Zimny od śmierci duch ♪ Wiosna już kolejna zbiera swoje żniwa Trzymamy się mocniej siebie, by móc to wytrzymać Dwudziestą ósmą wiosnę bierzemy na barki Wypadają nam włosy oraz z kalendarza kartki Na zakrętach smutku, w biegu tych wydarzeń Jak mogliśmy się tak szybko po prostu zestarzeć Każdy tylko gorzko sam siebie przeklina Zestarzałem się po cichu, trudno to wytrzymać jest ♪ Tarzają się ptaki w lipcowym błękicie Zapachniało wakacjami, zapachniało życiem Przeszły letnie błyskawice, pioruny i burze Diabeł Bogu się spowiada z mym aniołem stróżem Kąpiemy się w ściekach swojej własnej rzeki Słychać tylko śmiech studentów z okien biblioteki Ci po ekonomii, po prawie i stosunkach Nikt dziś nie pracuje po wyuczonych kierunkach Bije nam zaklęty dzwon W świeconej wodzie palce brudnych rąk Bliżej podszedł pod nasz próg Zimny od śmierci duch ♪ Zapalamy świece na dziadach i pradziadach Zimnym kocem nas otula jesień listopada Coraz bardziej wszystko to w kręgosłup się wrzyna Ktoś w tej chwili kończy żywot, a ktoś go zaczyna Kolędy i święta, łamanie opłatkiem Kogoś tylko znów zabrakło przy stole przypadkiem Wracają na święta nasi emigranci Przylatują samoloty z Niemiec, Anglii oraz Francji ♪ Wyuczono nas zachowań, jak jeść co wypada Jak zachować się przy stole na obcych obiadach Tak trudno to wszystko okiem jest oświecić W tym codziennym bałaganie niepotrzebnych rzeczy Niektórzy z nas życiem już zmęczeni Jak staliśmy razem, tak leżymy podzieleni Jedni poszli w prawo lub zostali w miejscu Drudzy całkiem w lewo, inni zaś stanęli w przejściu Czasem tylko zerkamy za siebie ukradkiem I to co nas bardzo boli żyje w nas najbardziej, wiem...