Wpadłem w sidła czarownicy A był poranek na niebie Straciłem siły i w niczym Nie przypomniałem sobie Onegdaj śmiałem się z czarów Tym razem nie było mi do śmiechu Niewiele ze mnie zostało Goniłem w piętkę na wdechu Więc tylko z tego się składam Ile we mnie jest siebie Jest problem a więc go zbadam Gdzież jest istoty zarzewie Boga za dużo zaś diabła za mało Nie będzie skruchy bo duszę mam hardą Cóż to się dzieje cóż to się stało Automat kartę wypluwa z pogardą Kolejna ściema trafiona beema A taty nie ma nie ma nie ma W kolejnym mieście zwarzona bohema A taty nie ma niema nie ma Chciałem cos przeżyć to proszę Mam ci ta teraz za swoje W dalekiej utknąłem wiosze Zmieniłem ścieżki na swoje