Byłem wilkiem w potrzasku Odgryzłem łapę o brzasku Wolność gęstą czerwienią Pokryła moje kły Uciekłem ranny Strach, ból i trzy łapy W amoku biegnąc Oprócz krwi spijałem łzy Wyłem do księżyca I prosiłem o litość Kiedy głód i łatwy łup Przywołał gończe psy Wilk wolny, wilk kaleka Miałem trwać, nie uciekać Karmiłem wilka Którego psy rozszarpią dziś A we mnie samym wilki dwa Oblicze dobra, oblicze zła Walczą ze sobą nieustannie Wygrywa ten którego karmię ♪ Uciekałem bez siły Wilki za plecami wyły Miałem tylko nadzieję I otwarte drzwi Padłem na kolana I walczyłem do rana Nie wiedziałem Że jestem w sobie taki zły Latami dokarmiałem Tego którego nie chciałem On głęboko zatopił We mnie swoje kły Twoja modlitwa Złapała go w sidła Teraz jestem wolny Tak, jak ty A we mnie samym wilki dwa Oblicze dobra, oblicze zła Walczą ze sobą nieustannie Wygrywa ten którego karmie ♪ Wygrywa ten którego karmię ♪ W budzie skundlone myśli Ochłapy pragnień w brudzie miski Rzucone smutną Jałmużną psu Karuzela świata pędzi Zaprasza blaskiem rtęci I jaskrą zazdrości Pokrywa wzrok Wiara i miłość nad wszystko Reszta to proch pył i nicość Wolisz egoizm życia bez granic? Wygra w tobie ten wilk Którego nakarmisz ♪ Wygrywa ten którego karmię ♪ Wygrywa ten którego karmię ♪ Którego karmię Którego karmię