Być tak mocno być Tak jak ty nie byłeś Krew, to tylko krew Łańcuch więzi w płynie Ale gest, każdy mój gest Jest jak omen spójni Z nieznajomym! Twarz, czy to moja twarz? Gdzieś ją już widziałem Nieświadomie czytam książki Które ty czytałeś To tylko to i więcej nic Chciałbym wybaczyć I dalej żyć Z nieobecnym! Bez żadnej asekuracji Swój pierwszy krok stawiałem Byłeś tu nieobecny Duchem i ciałem I nigdy nie jest za późno Stanąć znów tak blisko Pokochać swoje nazwisko Wybaczam Ci wszystko! Słów, brakuje słów Nie mamy też historii Pięć, zduszonych w pięść Już bezbarwnych wspomnień Chciałbym czuć złość Nie czułem jej Gdy idąc ulicą Minąłeś mnie Jak nieznajomy! Nikt z nas zobojętnienia Nie powstrzymał na czas Teraz to wszystko nie ma Już znaczenia dla nas Nie mam Cię w sercu Tylko przebaczenie tam mam Byłeś nieobecny! Czy widziałeś może Moje mleczne zęby Nienawidziłem zdania Przyszły alimenty I nigdy nie jest za późno Stanąć znów tak blisko Pokochać swoje nazwisko Wybaczam Ci wszystko! Ojcze Mój Czemuś mnie opuścił Wykonało się I już Został nam tylko Ten ból w świadomości Ojcze mój Jestem ojcem też Oddałbym życie za nią Umierał na nowo Dla niej codziennie Zżera mnie strach Jestem inny niż Ty Czy taki sam? W moim mózgu pełno Niespodziewanych zakrętów Trudno zrozumieć siebie Bez fundamentów I nigdy nie jest za późno Stanąć znów tak blisko Pokochać swoje nazwisko Wybaczam Ci wszystko!